tak, remont miał trwać tydzień, góra dwa.
Ten wszędobylski kurz, bałagan, rzeczy poupychane po kątach "na razie", to wszystko tylko potęgowało jesienny spadek formy, który po kryjomu wkradł się w moje wnętrze. Jak co roku zresztą. Pomimo moich usilnych starań, jesienią dopada mnie tzw. chandra.
Mam nadzieję jednak, że z każdym rokiem jestem co raz bliżej polubienia jesieni i zimy. Szczerze tego pragnę. Nie chcę mieć obniżonego nastroju, dąsać się na pochmurne dni, rezygnować z wyjść ze względu na pogodę, złościć się wkładając na siebie kolejne warstwy ciuchów... na prawdę chciałabym czerpać przyjemność z każdej pory roku. I nad tym właśnie staram się pracować.
Łatwo zauważać piękno jesieni w słoneczny dzień, kiedy na drzewach jeszcze kolorowo. Łatwo lubić zimę gdy spoglądamy przez okno na spadające, idealnie białe, puszyste, ogromne płatki śniegu. Nawet spacery są wtedy takie przyjemne i magiczne.
Ale niestety, częściej jest szaro, buro, ponuro, zimno i nijak. Odwiedzając Wasze blogi widzę, że starcie się oswoić ten trochę
znielubiony okres. I to mnie zmobilizowało. Zaczynam rozmyślać czego
konkretnie nie lubię w jesieni, co mnie denerwuje i jakie można znaleźć
na to antidotum. Jak już uda mi się stworzyć swoją listę podzielę się
nią z Wami :)
*****
a jak się miewają Wasze nastroje jesienią?
da się ją oswoić?
tylko nie piszcie, że nie ;)
ciągle mam nadzieję ;)
pozdrawiam,
aneta
Anetko, nominowałam Cię (zabawnie to brzmi) do nagrody Liebster Blog :) Mam nadzieję, że będziesz mieć ochotę i czas, aby wziąć udział w zabawie.
OdpowiedzUsuńhttp://na-dobre.blogspot.com/2012/11/liebster-blog.html
Piękne zdjęcia!!
OdpowiedzUsuńUwielbiam taką jesień! A jak jest zimno i mokro to cudownie jest leżeć pod kocykiem, pić kakao, albo gorącą herbatę z cytryną i czytać zaległe książki i czasopisma. A w tle zapachowe świeczuszki:)
Taki jest mój sposób na słotną jesień ;)
Pozdrawiam ciepło!:)