Czas jednak wrócić do starych zwyczajów.
Na początek zachęcam Was do rozpoczęcia akcji PePePe - Proces Porządkowania Przestrzeni. Oczywiście, jak to u mnie, małymi krokami, żeby się nie zniechęcić i nie zaniedbywać innych ważnych dziedzin. Poprzednim razem byłam niesamowicie zadowolona z efektów. Przyłożyłam się do akcji na prawdę solidnie. Oczywiście okazało się, że rzeczy do uprzątnięcia, zorganizowania itp. jest całe mnóstwo. Z każdym kolejnym uporządkowanym kawałkiem przestrzeni czułam przypływ świeżego powietrza. Nie tylko wokół. Również moje wnętrze stawało się zaskakująco lekkie gdy miałam świadomość porządku wokół :)
Można z góry określić czas trwania akcji, np. miesiąc. Mnie zwyczaj ten na tyle wszedł w krew ;) że stosowałam ją bardzo długo. Okazało się, że sprzątanie nie musi być uciążliwe i może zajmować niewiele czasu :) Założyłam sobie listę, która bardzo mnie motywowała. Po lewej stronie umieściłam daty do których to, po stronie prawej, dopisywałam co udało mi się danego dnia zrobić. Dzięki tej liście nie zapominałam o swoim zobowiązaniu (co jest łatwe w ferworze codziennych zajęć) no i wraz z zapełnianiem się strony moja mobilizacja i samozadowolenie roooosło :)
Sprzątamy oczywiście rzecz nietypową. Zmywanie naczyń się nie liczy ;)
Z ładem wokół funkcjonuje się dużo przyjemniej.
Tak więc jeśli lubicie mieć czyściutko wokół, a niekoniecznie jesteście osobami systematycznymi i super chętnymi do porządków - ta akcja jest dla Was :) Mawia się, że jeśli masz porządek w domu, to będziesz mieć również w życiu :) To rzeczywiście tak działa :)
Wierzę w to, że małymi krokami zdziała się najwięcej :) Systematyczność przyjdzie sama. Stanie sie po prostu nawykiem :) Tak więc gorąco zachęcam Was do przyłączenia się do PPP :)
Dacie się namówić?
Mam ostatnio taką ogromną potrzebę uporządkowania swojej przestrzeni życiowej, że aż to jest jak na mnie niesamowite!
OdpowiedzUsuńOd zawsze byłam bałaganiarą, sprzątałam zrywami i bardzo byłam z siebie dumna, że mi się udało ogarnąć mieszkanko. Wówczas też zauważałam, że coś i we mnie się zmieniało. Stawałam się spokojniejsza, wyluzowana, stabilniejsza emocjonalnie. Sam fakt, że nagle w ostatniej chwili nie musiałam szukać kluczy, torebki, portfela, kurtki którą chciałam założyć bardzo mnie stabilizował. Niestety po czasie bałagan znów wracał. Pragnę teraz przeprowadzić gruntowne porządki, od podstaw. Ale chyba zbyt emocjonalnie do tego podeszłam i bardzo chcę od razu widzieć efekty. Jednego dnia mam zryw, rozgrzebuję wszsytko, pracuję, układam po czym zmęczona zostawiam resztę, a drugiego dnia nie mam siły się za to wziąć;>
Książka "Sztuka Prostoty", którą mi poradziłaś już do mnie leci. Dobry pomysł z tym rozplanowaniem sobie pisemnie. Ale ja kompletnie nie wiem od czego zacząć. Od szafy garderobianej? łazienki? kuchni? salonu? sypialni? Nawet jedno pomieszczenie wymaga planu i metody małych kroczków prawda?
Pocieszyłaś mnie z tym rozplanowaniem porządków na cały miesiąc. Ja początkowo obmyśliłam sobie, że zajmie mi to tydzień. Pracując, wracając późno do domu, robiac sama obiady, zakupy, pranie, wieszanie, prasowanie, a jeszcze chcę się trochę poruszać wiec spacery, rower, aerobic - przy takim trybie życia tydzień to był dość optymistyczny termin;)
Dziękuję za rady i mam nadzieję, że z czasem mi się to wszystko wyklaruje. W głowie;)
Pozdrawiam:)
heh, dokładnie wiem o czym piszesz Karolko. Wśród moich znajomych byłam zawsze największą bałaganiarą :D Ciągły rozgardiasz, misz masz i ciągłe szukanie czegoś doprowadzało mnie do szału. Po lekturze "Sztuki prostoty" dotarło do mnie to co podświadomie czułam tylko nie potrafiłam nazwać. Książka ta dała mi takiego kopa, że do dziś się uśmiecham na samą myśl o tym.
OdpowiedzUsuńFajnie, że masz chęci. Uwierz mi, takie myśli jak już zakiełkują, to nie ma zmiłuj się. Prędzej czy później uprzątniesz wszystko. Pamiętam, że pierwsze swoje porządki rozpoczęłam od garderoby. Trochę mnie to zniechęciło, bo pracy było sporo, a przede wszystkim żal mi było rozstawać się z ciuchami, których i tak nie nosiłam. Postanowiłam więc rozłożyć to na części. Czyli jednego wieczoru segregowałam koszulki i sprzątałam szufladę z gadżetami kuchennym żeby nie było zbyt monotonnie. Następnego dnia spódnice i szafka z garnkami. Czasami robiłam jedną rzecz, czasami kilka. Ale zawsze po sprzątaniu nagradzałam samą siebie. A to aromatyczna kąpiel, a to herbatka plus gazeta itp.
Z jednej strony miałam poczucie, że coś zrobiłam, z drugiej - nie byłam przemęczona.
Dlatego uważam metodę małych kroków za najbardziej udaną.
Dziś na ten przykład uprzątnęłam koszyczek znajdujący się w kuchni, do którego wrzucam różnego rodzaju paragony, rachunki, wszystko co poniewiera się w torebce itd.
Trzymam kciuki! Napisz co poszło na pierwszy ogień. Strasznie jestem ciekawa :)
Dopiero teraz przeczytałam Twojego posta i jestem zdumiona;D Dziś właśnie zajęłam się koszulkami i rzeczami w których śpię /czyli koszulki + spodenki/, a żeby nie było monotonnie uprzątnęłam szuflady w kuchni - aż 3:D Bo jakoś miałam natchnienie i postanowiłam to wykorzystać. Fakt, że dziś było bardzo duszno i jakoś cały dzień byłam bez energii, wiec odpuściłam aerobic i postanowiłam, że nic na siłę. Po pracy poczytałam na balkonie, chwilkę się zdrzemnęłam, a potem samo już poszło. Jestem dziś zadowolona z siebie i w nagrodę zafunduję sobie aromatyczną kąpiel. Świeczka zapachowa, książka i lampka wina. Zasłużyłam:) Dzięki, że jesteś i służysz mi swoimi radami:) Nie mogę się doczekać kiedy dotrze do mnie "Sztuka prostoty".
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
nooo, brzmi świetnie! nagroda jak najbardziej zasłużona :)
OdpowiedzUsuńprawda, że takie świadome sprzątanie na spokojnie może być źródłem przyjemności?
oby tak dalej :) damy radę!