środa, 29 kwietnia 2015

"A co jeśli się uda?" - Magiczne pytanie :)

Takie świetne pytanie, a tak rzadko sobie je zadaję... Częściej pojawia się czarnowidztwo, które zazwyczaj nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Zastanawiam się ile okazji zmarnowałam, ilu chwil nie przeżyłam, ile razy wycofałam się z powodu błąkającego się po głowie jak mantra "a co jeśli się nie uda?". A to przecież takie przyjemne, zastanawiać się, snuć wizje jak cudownie będzie gdy zrealizuję to o czym myślę :) Naturalnym skutkiem ubocznym zadawania sobie tytułowego pytania jest rozbudzenie w sobie kolorowych, optymistycznych wizji, które popychają w kierunku realizacji planów i spełniania marzeń :) Wiem już, że warto marzyć, wiem też, że marzenia się nie spełniają (nie ma na co czekać, niestety) - marzenia się spełnia (trzeba wziąć sprawy w swoje ręce, najlepiej od razu), wiem, że spełnianie marzeń nie jest trudne, wiem, że jest możliwe, wiem, że należy marzyć z rozmachem. No fajnie :) Co dalej? 


Teraz przyszła kolej na snucie pozytywnych wizji, które dają jeszcze większą energię i sprawiają, że marzę częściej i bardziej intensywnie :) Zbyt często rozpoczynając kolejny projekt startowałam mentalnie przygotowana na niepowodzenie. Miałam w myślach opracowany plan B, C, a często i D. Myślałam, że to przezorność czy zaradność, a to zwykły strach. Strach przed porażką i brak zgody na nią. Zabrakło odwagi, a bez tego nie ma marzeń. Oczywiście, że nie wszystko jest zawsze po mojej myśli. Czasami spadam twardo na cztery litery, dostaję obuchem po głowie. Te doświadczenia są bardzo potrzebne. Oprócz tego, że uczą pokory (której dziś bardzo brakuje) - skłaniają do myślenia (tego też brakuje) i wskazują kierunek.  Kiedy patrzę wstecz - każde niepowodzenie nauczyło mnie czegoś ważnego. Analogicznie - każde kolejne również da mi lekcję. Wychodzi więc na to, że porażki należy przyjmować z wdzięcznością :) Czy w ogóle bez porażki możliwy jest rozwój? No tak, to bardzo niepopularny sposób myślenia ;) Na szczęście od zawsze miałam tendencje do życia "pod prąd" ;)
W związku z powyższym zapadła pewna decyzja. Odwlekana przez lata. Z różnych powodów. Wszystkie z nich były rezultatem obaw i strachu, były odpowiedzią na pytanie "a co jeśli się nie uda?" Pewnego dnia powiedziałam sobie: kurcze, a co jeśli SIĘ UDA? To dopiero będzie! I nagle, tak po prostu, postanowiłam zrealizować ten pomysł. Na chwilę obecną odczuwam tak wielką ekscytację moimi planami, że nie potrafię zrozumieć jak mogłam sama pozbawiać siebie tak pięknego stanu. A to dopiero początek!

Ot takie, ubiegłotygodniowe przemyślenia :)
Pozdrawiam i zachęcam do częstego zadawania sobie (i innym) tego niesamowitego pytania!
Aneta :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarz to dla mnie znak, że było warto :) Dziękuję :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...